jej oczy. Były granatowo-zielone, jak kolor
morza w słoneczny dzień. Zauważył oczywiście, że jest zdziwiona i niezadowolona z tego, że przyjaciółka go zaprosiła. - Popatrz, kto przyszedł - zaanonsowała teraz gościa Cindy. - Co za niespodzianka! - skomentowała z nutą złośliwości Kelsey. - Jesteś pewien, że nie chcesz quiche, Dan? - zapytała Cindy. 62 - Nie, dziękuję. Wyjęła z lodówki butelkę piwa. - Ale napijesz się z nami? - Tak, oczywiście. - Jasne, dziś jeszcze nie wchłonął swojej dawki - zauważyła Kelsey. Przez chwilę Cindy chciała zignorować tę jawną wrogość, potem westchnęła i wzięła się pod boki. - Hej, dzieci - upomniała ich. - Już dorośliście. - W porządku - zgodziła się Kelsey. - Cześć, Dane. Napij się piwa. Rzeczywiście jesteś dorosły. Jeśli chcesz spędzić życie na chlaniu, to chyba masz do tego prawo. Patrząc na nią, pociągnął długi łyk. Miał ochotę powiedzieć, że dawno się z nim nie kontaktowała, że nie ma pojęcia, na czym polega jego życie, i że, u diabła, nie powinna go teraz osądzać. Zamiast tego odparł tylko: - Masz rację, Kelsey. Jeśli zechcę się upić, to rzeczywiście nic ci do tego. - Dane nie jest pijakiem, Kelsey - interweniowała Cindy. - Wobec tego przepraszam. - Demonstracyjnie ziewnęła. - Wiecie co? Jestem trochę niewyspana. Może przeniesiecie to przyjęcie do mieszkania Cindy? - Może tak, ale jeszcze nie teraz - odparł Dane. Podszedł do blatu, przy którym siedziała, i postawił na nim butelkę. Kelsey znieruchomiała, Dane przez chwilę miał wrażenie, że zeskoczy ze stołka i ucieknie. Wówczas musiałaby jednak go dotknąć, gdyż stał 63 tak, że ucieczka wymagała przeciśnięcia się pomiędzy nim a ścianą. - A więc tym razem chcesz ze mną rozmawiać - zauważyła. - Przedtem też bym porozmawiał, nawet z przyjemnością, gdybyś się tak parszywie nie zachowywała. Niemal usłyszał, jak zazgrzytała zębami. - Ty byłeś zalany, a ja zmartwiona. A Nate właśnie mi powiedział, że ty i Sheila... że bardzo się pokłóciliście. Wtedy widziano ją po raz ostatni. Powiedziała Nate'owi jeszcze, że się do ciebie wybiera.